wtorek, 18 sierpnia 2015

o przedłużeniu Wcielenia


Tak to już jest, że niektóre prawdy powtarzane po stokroć, nie będą przyjęte dopóki Bóg sam nie zechce dać Ci ich zrozumienia. Doświadczam tego z każdym krokiem stawianym na ścieżce wiary. Przez 20 lat słyszałam, że Bóg mnie kocha, dopiero kiedy skończyłam 21 zrozumiałam co to dla mnie znaczy. Przez 21 lat wiedziałam, że Chrystus obecny jest na Ołtarzu i dopiero kiedy skończyłam 22 zaczęłam wchodzić w tą tajemnicę i jej znaczenie. A przecież wiedziałam, od zawsze.




Słuchałam konferencji, jeździłam na rekolekcje, czytałam książki - próbowałam czerpać wiedzę od laików i od doktorów kościoła. Od kleryka pierwszego roku i od papieża. Każdy z nich, miał coś do powiedzenia. Wielu z nich rzeczy piękne, ale co z tego skoro moje serce ich nie przyjmowało. Rozum tak, on nie miał już żadnych wątpliwości. A jednak jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie historia zasłyszana na tegorocznych rekolekcjach.


"Kiedyś pewien protestant zapytał się pewnego księdza: Czy wy – katolicy faktycznie wierzycie, że w tym białym kawałku chleba jest Bóg? Oczywiście, że tak – padła odpowiedź. Nie – odpowiedział protestant – wy nie wierzycie, bo gdybyście wierzyli, to byście całą nawę główną szli na kolanach do ołtarza, by przyjąć Komunię św."(S.B. Mc Kenn Jezus jest moim zbawicielem, Wyd. M. Kraków 1995, s. 50-51)

I wtedy już wiedziałam, że nie wierzę. Ja przyjmuję to jako pewien fakt, a może nawet jako symbol. Ale nie jako żywą obecność Boga. Zawsze myślałam, że gdybym to ja żyła za czasów Jezusa, że gdybym go zobaczyła na własne oczy - to na pewno bym uwierzyła. Oczami wyobraźni widziałam siebie niemal jako świętą tamtych czasów. Bo jak to stać fizycznie przed Synem Bożym i w Niego nie uwierzyć.

W Eucharystii stoję przed tajemnicą Wcielenia, przed jej przedłużeniem. I nie dowierzam, tak samo jak nie dowierzali współcześni Jezusowi. I choć pojawiają się myśli, że oni mieli łatwiej, bo widzieli fizycznie człowieka, to zaraz szybko rozpływa się ta wizja. I zastępuje ją inna, że może to ja mam łatwiej. Dostałam od Kościoła Chrystusowego naukę, którą przyjęłam. Wierzę, że to czego mnie nauczano pochodzi od Ducha Świętego, a więc od Boga. Wchodzę na ścieżkę wiary, którą podążają moi przodkowie od pokoleń. A dwa tysiące lat temu w Betlejem Bóg stał się ciałem po raz pierwszy. Nie było nikogo, kto byłby świadkiem Wcielenia już wcześniej, kto przyszedłby i opowiedział, że to już było i że warto uwierzyć w tą Dobrą Nowinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz