poniedziałek, 21 września 2015

Odwagi, prowadzi cię Bóg !



Lubię wyobrażać sobie różne sceny z ewangelii. Czytając w czternastym rozdziale ewangelii według świętego Mateusza historię i wyobrażając ją sobie, czuję się paraliżowana przez strach. Środek nocy, wszędzie wokół woda i nagle pojawia się postać na środku jeziora. Kto normalny by się nie przestraszył ? Pewnie pomyślałabym, że to jakaś zjawa albo zły duch.

Przez wiele lat byłam pewna, że słowa wypowiadane przez Jezusa do uczniów, są jedynie spokojnym poinformowaniem przyjaciół, że nie mają się czego obawiać, że zbliża się ktoś kogo znają. Coś jak nocne ognisko w lesie w trakcie którego ktoś pojawia się na horyzoncie. Nie bardzo wiadomo kto się zbliża, ale postać widzi ogólne poruszenie i krzyczy do reszty: Spokojnie chłopaki, to tylko ja, bawcie się dalej ! Aż nagle któregoś dnia zobaczyłam w tej scenie coś zupełnie innego. Jezus przedstawia im się jako Bóg ! I nagle trochę sprawa się rozjaśnia. Jakby nie patrzeć chodzenie po wodzie nie jest czymś naturalnym dla człowieka, więc zawołanie "Spoko to tylko ja!" nie do końca tłumaczy czemu On stąpa po tafli jeziora.

czwartek, 10 września 2015

Zanim uchodźcy zapukają do twoich drzwi


Nie planowałam, naprawdę nie miałam najmniejszego zamiaru ustosunkowywać się publicznie do przyjmowania uchodźców. Nie czuję się zupełnie kompetentna, aby wypowiadać się w tak poważnym temacie. Mam w głowie jeden wielki mętlik i o ile udało mi się ugruntować swoje zdanie - to zdecydowanie brakuje mi podstawowej wiedzy, by poruszać tę kwestię. Jednak dziś coś się we mnie zagotowało i coś zabolało. I choć sprawa nie tyczy się bezpośrednio przybyszy z obcego kraju - to właśnie oni, a raczej nasz stosunek do ich przyjęcia nagle wbiły mnie mocno w ziemię.

A to wszystko za sprawą artykułu Hołowni, na który natrafiłam na stronie Kato-life.  Przeglądałam sobie spokojnie tablicę na facebooku, pijąc poranną kawę, aż nagle jakaś myśl w mojej głowie przerwała ten idylliczny poranek. 

sobota, 5 września 2015

Jak zostać świętym ?



Charyzmatyczni duszpasterze głoszą porywające konferencje, angażują się z fantastyczne akcje ewangelizacyjne. "Katoblogerzy" wydają się promieniować radością dwadzieścia cztery godziny siedem dni w tygodniu. Portale katolickie pękają w szwach od artykułów o wzorowym katoliku, o wzorowej kobiecie - o wzorowej drodze do świętości. Odnoszę wrażenie, że starając się iść za duchem czasu katolicka strona internetu próbuje ochrzcić tak modny ostatnio termin rozwoju osobistego i poszukiwania szczęścia. Chrześcijanie pokazują jak można żyć w pełni i spełniać się w życiu prywatnym czy zawodowym, opierając to wszystko na Chrystusie. Są to zwolennicy teorii, że jeśli postawi się Boga na pierwszym miejscu, to wszystko inne będzie na swoim miejscu. Tylko czy to "swoje miejsce" jest faktycznie życiem usłanym sukcesami i samymi wzlotami duchowymi ? Nie podważam absolutnie faktu, że są to dobre sprawy, że piszą o nich ludzie którzy prawdopodobnie po śmierci zostaną świętymi i że są niesamowicie inspirujący. Tylko, że tam gdzie dzieją się dobre rzeczy tam też grasuje zły duch i trzeba o tym pamiętać.