wtorek, 31 marca 2015

Najczarniejsze myśli, stoją przed Krzyżem.

Otwieram słownik. Wertuję kartki i szukam sensu. Szukam znaczenia jednego tylko czasownika. Używanego od kiedy pamiętam, tak popularnego w Nowym Testamencie. Niby intuicja wie, niby rozumie, ale rozum chce dojść dalej, głębiej. Szczycić się, być dumnym, chełpić się - tylko tyle udało mi się wyczytać pod hasłem chlubić się. Nie daję za wygraną, chcę wiedzieć jak mam się chlubić Krzyżem Jezusa Chrystusa naszego Zbawiciela. Jak zawsze odbijam się od pustki, brak gotowych rozwiązań. Nic nie jest mi dane poznać, dopóki Duch Boży tego Sam nie objawi.

niedziela, 29 marca 2015

Ekstremalna szkoła miłości

Początek Wielkiego Postu, Wielkanoc pozostaje jeszcze odległym tematem, dyskusja o postanowieniach i wyrzeczeniach jakie planujemy podjąć z tym czasie. Jedna z dziewczyn wspomina o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. I to był moment w którym decyzja o wyjściu została podjęta za mnie. Chociaż jeszcze zupełnie nie wiedziałam z czym to się je, a moja wyobraźnia nawet przez chwilę nie wymyśliła sobie, że takie wydarzenia mogą być organizowane w mojej części kraju. To było ciche westchnięcie, że gdyby przydarzyła mi się możliwość to na pewno bym poszła, westchnięcie w ciepłym mieszkaniu z gorącą herbatą w ręku. Te kilka sekund i to co działo się w ciągu nich w mojej głowie wyklinałam coraz mocniej im bliżej był 27 marca.





Kiedy dowiedziałam się, że mam do wyboru w sumie aż 5 tras w moim rejonie nie mogłam zrobić nic innego jak tylko zapisać się na jedną z nich. Chciałam coś udowodnić. Wciąż nie wiem komu. Sobie, Jemu czy może złemu duchowi ? Wiedziałam jedno, skoro powiedziało się A, choćby tylko w myślach, nie mając pojęcia o czym się mówi, to trzeba powiedzieć B. Trasa została wybrana, a ja z dnia na dzień obrastałam w coraz więcej obaw.

środa, 25 marca 2015

Żołnierska wrażliwość i ufność.

Kiedy wchodziłam na drogę nawrócenia, nie było dnia w którym nie słyszałabym tych trzech pięknych słów "Bóg cie kocha". Wierciły dziurę w mojej głowie i zapisywały się coraz głębiej. Razem z tymi słowami szły kolejne, że Bóg błogosławi tym którzy go kochają, że wziął moją karę na siebie, a ja jestem jego ostatecznym, najpiękniejszy stworzeniem. On Sam skutecznie potwierdzał to wszystko. Wlewał w moje serce wielką, głęboką radość podczas adoracji Najświętszego sakramentu, przytulał mnie tak mocno i czule jednocześnie jak nikt do tej pory, a na dodatek mówił do mnie po imieniu. Nagle wszystko się rozmyło..



Skończyła się ckliwa muzyka w tle, a głos czule szepcący o miłości do mnie zmienił się w poważny, mocny ton zapraszający do wejścia na ring. Zaczęło robić się poważnie i wymagająco. Czy ktoś mnie oszukał? Dlaczego nikt mi nie powiedział dokąd prowadzi droga na, którą weszłam? Gdzie podziała się ławka w wygodnym, ciepłym kościele ?

Zaczęła się walka na śmierć i życie. I to dosłownie. Komuś wyraźnie nie podobało się, że wybieram życie, że wchodzę w coraz bardziej ścisłą relację z Chrystusem. Ten ktoś bardzo mocno chciał, żebym zawróciła z tej ścieżki, kiedy pokusy przestały działać sięgnął po ostrzejsze środki. Ale ja sięgnęłam po różaniec, to Ojciec mnie w niego wyposażył, wsadził go w moje dłonie i w serce jako potężną broń, która ratuje życie. Oprócz broni wyposażył mnie też w armię, armię tych, którzy nieustanną modlitwą, walczyli razem ze mną.


czwartek, 19 marca 2015

O spełnionej obietnicy, dialogu i powrotach

Ludzie są tak bardzo niesamowici. Każdy skrywa inną historię, inne nadzieje i marzenia. Ile osób spotykam na swojej drodze tyle zagadek do rozwiązania. I choć energię czerpię z samotności, przebywanie wśród ludzi jest dla mnie pewnego rodzaju szczęściem. Niekończące się rozmowy, wspólna radość i spojrzenie w oczy drugiej osobie, które sprawia, że dla mojego mózgu staje się ona jeszcze bardziej realnym człowiekiem. Jednak czegoś brakuje w najwspanialszej i najdłużej relacji, gdy nie ma w niej patrzenia we wspólnym kierunku, w kierunku życia wiecznego.

I wcale nie o to chodzi, że ludzie niewierzący to są niesympatyczni i powinniśmy zaprzestać z nimi rozmawiać.Nie twierdzę też, że najlepiej grupować się w zamknięte wspólnoty chrześcijańskie, a najlepiej to katolickie, bo z tymi protestantami, to też nigdy nie wiadomo. I chociaż chciałabym doprowadzić tych, których kocham do Boga, którego ja znam, to akceptuję tą różnorodność, a nawet dużo z niej czerpię i wiem, że mogę w nią dużo wnosić.


Przyszedł jednak taki dzień, na jakiś czas po pierwszej poważnej decyzji o nawróceniu się, kiedy mimo ogromnej rzeszy sympatycznych, dobrych i wspaniałych ludzi wokół mnie nie miałam z kim porozmawiać. Nie miałam z kim podzielić się radością, ani do kogo pójść po radę. Jeśli zaczynałam rozmowę z kimś, komu nie udało się jeszcze spotkać Jezusa, chętnie wysłuchał, ale to wciąż był monolog. Potrzebowałam kogoś do dialogu. Wtedy Bóg dał mi obietnicę w psalmie 142. 

A Bóg spełnia swoje obietnice, ale to już chyba wszyscy wiedzą...

wtorek, 17 marca 2015

Brzemię, które przynosi radość

Coraz częściej mam wrażenie, że ludzie uważają mnie za oderwaną od rzeczywistości. Spostrzegają mój świat jako pozbawiony problemów i poważnych sytuacji. Może sprawiam wrażenie nieco infantylnej kiedy uśmiech nie schodzi mi z twarzy i wciąż uporczywie powtarzam, że życie jest piękne, a Jezus przyszedł by owce miały życie w obfitości.

Bynajmniej, znam ponurą stronę życia aż za dobrze. Byłam tam gdzie rozpada się rodzina, gdzie rówieśnicy mieszają cie z błotem, gdzie zostajesz opuszczony przez osobę, której oddajesz całe swoje życie. Otarłam się o stan w którym pragniesz siebie zniszczyć i w końcu o ten gdzie śmierć przestaje być odległą tajemnicą, a wydarza się za ścianą.

 

Szczęście znalazłam tam gdzie było go już najmniej. Tam gdzie stanęłam, lękając się, przed Światłością, nie mając nic dobrego w zanadrzu, za to mając cały kosz grzechu. Gdy ze wstydem podeszłam i przyznałam, że dłużej już nie mogę nieść tego krzyża sama, wtedy zaczęło przychodzić uzdrowienie od Boga. 


"Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie".
Mt 11, 29-30

niedziela, 15 marca 2015

Transakcja została dokonana

Zgrzeszyłam. Wpadłam w niewolę grzechu. Zawiniłam brakiem miłości, kłamstwem, nieczystością, nadużywaniem środków odurzających, zaniedbaniem, lenistwem, pychą. Mogłabym wymieniać w nieskończoność, nie znalazłoby się żadne przykazanie jakie zachowałam, ani żadna płaszczyzna mojego życia, która byłaby nie tknięta przez grzech.Wydawałoby się, że jestem stracona, że jedyne na co zasłużyłam to potępienie. Weszłam do miejsca, gdzie żaden człowiek wchodzić nie chce, tam gdzie nie wiesz o swojej wartości, gdzie nie czujesz swojej godności i jesteś przekonany, że nie jesteś godzien by ciebie kochać.



A jednak, coś jest inaczej. Kiedy Jezus patrzy na mnie jeszcze leżącą po upadku, umorusaną, roztrzepaną z obdartymi kolanami nie wypowiada ani jednego słowa, nie wyczuwam ani odrobiny pogardy. Pyta "Nikt cię nie potępił? (...) I Ja ciebie nie potępiam" (J 8, 10-11). Bez względu na to jak bardzo weszłam w grzech, jak bardzo dałam się zwieść kłamstwu złego ducha to wciąż pozostaję dzieckiem Bożym. Choćbym dopuściła się największego z przewinień, nie pozbędę się tego dziecięctwa. 

On mnie nie potępił. Umarł na Krzyżu za moje grzechy, za te które wydawałoby się odebrały mi moją wartość, ale przecież Jezus już je pokonał. W zbawieniu przywrócił mi moją godność. Nic i nikt nie jest w stanie odwrócić zwycięstwa jakiego dokonał Chrystus przez swoją śmierć i zmartwychwstanie. Tak też nic nie jest w stanie odebrać mi mojej godności. Godności człowieka, tej którą ma zarówno papież Franciszek, wikary z małej parafii, dyrektorka banku, ekspedientka w sklepie, złodziej, prostytutka, student ekonomii, pracownik PKP i Rihanna. 

piątek, 13 marca 2015

Rozpromieniona miłością.

Jestem piękna. Stworzona na obraz i podobieństwo doskonałego Boga. Jezus jako człowiek był podobny do was we wszystkim prócz grzechu. Czy odważysz się powiedzieć, że nie był On doskonałym dla Ojca? Może miał niemodną fryzurę, albo nos nie mieszczący się w kanonach piękna swoich czasów. Mógł mieć jedną nogę lekko krótszą od drugiej, a w wieku dorastania problemy z cerą. W trakcie męki "nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać jego była niepodobna do ludzi" (Iz 52, 13-14) Czy to ujmuje coś Jego doskonałości ? Jakby mogło, nie prawda? To nie w tym jak siebie spostrzegamy ludzkim okiem jest nasze piękno.


Grzech pierworodny się wydarzył, nikt z nas nie jest wolny od jego skutków. To on przysłania świat i nie pozwala widzieć świata takim jaki jest. Ukrywa prawdziwe piękno i kieruje naszą uwagę na to, co na nią nie zasługuje. Kiedy pozwalam Bogu naprawdę wejść w moje życie, On staje się tarczą, od której odbijają się karykaturalne myśli o mojej osobie. 

Kiedy wiem, kto czyni mnie piękną, kto wypełnia moje oczy i moją duszę, aby rozpromieniały, to nie jest żadna pycha. Jestem świątynią Ducha Świętego, samego Boga. Na jego chwałę jestem cudownie stworzona. Uczę się ufać Bogu, który mnie ukształtował, ufać Jego zamiarom, temu że nic nie uczynił przez przypadek, ale wszystko z miłością, aby ułatwić mi realizację pragnień, które umieścił w moim sercu. 

Nie bądź nieużyteczna

Jestem kobietą. To nie przypadek, że zostałam stworzona jako, ta która ma być pomocą Adama. Stwórca kształtując moją osobę miał plan w tym, że podarował mi możliwość bycia matką. Z pełnym zamysłem podarował mi dwie ręce i nogi, dał mi moje talenty, a potem postawił na mojej drodze dobrych ludzi, którzy pozwolili mi je rozwinąć. Bóg przychodził do mnie w moich zranieniach nie po to, aby uprzykrzyć mi życie lecz po to by mnie ukształtować, by mogły dojrzeć we mnie pewne cechy, które przydadzą mi się w pełnieniu mojej misji, w szukaniu i realizowaniu pragnienia, które sam Bóg zapisał w moim sercu. 

fot: unsplash.com

Słowo Boże mówi mocno i prosto. Bądź użyteczna, dostałaś wiele więc wiele się od ciebie wymaga. Nie na darmo Bóg obdarował ciebie wszystkimi dobrami i wszystkimi brakami, które pojawiają się w twoim życiu. Jesteś posłana do tego, bo korzystać z tego co zostało Ci dane. Służyć umiejętnościami, które dostałaś, może rezygnować z własnego dobra, nawet bardzo pobożnego dla pomocy innym. Pomocy w życiu doczesnym i w prowadzeniu ich do Boga. Wykorzystaj swoje zdolności, talenty, mocne strony. Masz je na pewno. Jesteśmy stale przynaglani do tego, by uczynić z nich pożytek na chwałę Pana. A sami wiele na tym zyskamy. Nie tylko w życiu wiecznym, ale już tu na ziemi. Rób to co kochasz, i rób to na chwałę Pana, a On Tobie w tym pobłogosławi w życiu doczesnym.