czwartek, 10 września 2015

Zanim uchodźcy zapukają do twoich drzwi


Nie planowałam, naprawdę nie miałam najmniejszego zamiaru ustosunkowywać się publicznie do przyjmowania uchodźców. Nie czuję się zupełnie kompetentna, aby wypowiadać się w tak poważnym temacie. Mam w głowie jeden wielki mętlik i o ile udało mi się ugruntować swoje zdanie - to zdecydowanie brakuje mi podstawowej wiedzy, by poruszać tę kwestię. Jednak dziś coś się we mnie zagotowało i coś zabolało. I choć sprawa nie tyczy się bezpośrednio przybyszy z obcego kraju - to właśnie oni, a raczej nasz stosunek do ich przyjęcia nagle wbiły mnie mocno w ziemię.

A to wszystko za sprawą artykułu Hołowni, na który natrafiłam na stronie Kato-life.  Przeglądałam sobie spokojnie tablicę na facebooku, pijąc poranną kawę, aż nagle jakaś myśl w mojej głowie przerwała ten idylliczny poranek. 


"Franciszek mówi wszak: niech każda parafia przyjmie do siebie rodzinę (a nie: niech każda rodzina przyjmie do siebie parafię). Niewielu z nas ma możliwość zakwaterowania przybyszów w domu, ale wszyscy mamy możliwość, by zrzucić się po trochu i jakiś dom im wynająć. Ktoś ma zakład, może przyda mu się pracownik. Ktoś pracuje w szkole, może załatwi zniżkę na czesne. Ktoś ma piekarnię, może dać bułki."

I nie chodzi o to, że coś mi się tu nie podoba. Bo pewnie, że pan Szymon Hołownia pisze bardzo do rzeczy. Tylko tak się zastanowiłam gdzie te wszystkie dobre rodziny były wcześniej ? Czy nie w każdej parafii jest chociażby jedna potrzebująca rodzina ? Czy każdy z nas nie spotyka na swojej drodze bezdomnych ? To też są ludzie, którzy potrzebują pracy, potrzebują bułek z piekarni, potrzebują dachu nad głową. Chętnych, którzy niosą im jakąkolwiek pomoc jest jak na lekarstwo. 
I piszę to sama do siebie, bo nie jeden raz odwracałam wzrok od potrzebujących tylko dlatego, że tak jest wygodniej.

Nie było wielkiego nawoływania, wielkich akcji społecznych. A jeśli już się takie zdarzały to ilu z nas powiedziało, że nie tym razem. Temu nie pomogę bo jest alkoholikiem, inny zdradzał żonę więc sam jest sobie winien, że wylądował na ulicy, a Kowalski bawił się w buddyzm to niech się nie dziwi, że mu się życie pokomplikowało. Słyszę te wymówki niemalże codziennie. Inna jakże popularna to zwyczajne - nie mam czasu. Nie mam czasu, żeby kupić chleb w spożywczaku za rogiem, ale będę miał czas żeby piec bułki dla uchodźców. No bo to przecież to biedni ludzie uciekający przed wojną, część z nich to muzułmanie - nasi prześladowcy, a nieprzyjaciołom trzeba pomagać, są przybyszami w biednego kraju. To sprawia, że mogą być kimkolwiek chcą, ale trzeba im pomóc. A bezdomny, który każdą noc spędza przy osiedlowym śmietniku - sam jest sobie winien swojego cierpienia więc niech tam siedzi. 

Dla jasności, nie krytykuję dobrych chęci, dobrego serca i wszystkiego co chcemy jako państwo uczynić dla tych ludzi. Tylko zastanawiam się gdzie były te wszystkie dobroduszne osoby wcześniej, kiedy to dosłownie na naszym podwórku ludzie zamarzali na śmierć nocując na dworze. Chcemy ratować wielki odległy świat, a udajemy że nie widzimy tego co się dzieje za naszymi oknami. Cytujemy Ewangelię, ale czy pół roku temu nie była ona dosłownie taka sama ? 

Sprawa Syryjczyków ma w sobie grube podłoże polityczne. Niestety ja i polityka to dwa inne światy. Mogę się wypowiadać w tej sprawie jako chrześcijanin, ale nie jako obywatel świadomy tego jakie zagrożenia niesie dla naszego państwa przyjęcie uchodźców. Póki co mogę za to świadomie nieść pomoc tym, którzy są tutaj obok. Już tu i teraz. Nie tylko Syryjczycy są głodni i spragnieni. Nie tylko oni potrzebują, aby ich odziać. Oni też. Im też potrzebna jest pomoc. Po prostu nie są jedyni.

Tak wiem, że generalizuję. Wiem, że są osoby które działają na co dzień lub dorywczo jako wolontariusze. Znam ludzi, którzy regularnie oddają dziesięcinę na biednych, Są i tacy, choć nie znam ich za wielu, którzy poświęcają bezdomnym swoją uwagę, swój czas i pozwalają im otworzyć przed sobą swoje serce. To wszystko to wspaniałe czyny i nie ujmuję im ani trochę. I naprawdę za tych ludzi dzięki Bogu :) 

1 komentarz: